Pysia, jak ją często nazywaliśmy w domu, była ulubienicą mojej córki Marty. Niestety z powodu trudnej relacji pomiędzy nią a jej matką cieszyliśmy się jej towarzystwem krócej niż się spodziewaliśmy. Przez pierwsze dwa lata życia Brownie ona i Usza były najlepszymi towarzyszkami: wspólnie spały, wylizywały sobie łebki, a, zdarza się, że i szaleńczo goniły po całym domu. We wrześniu 2015, czyli dokładnie w momencie kiedy Pysia skończyła dwa lata, czyli osiągnęła kocią dojrzałość społeczną, sielanka skończyła się jak nożem uciął. Zaczęły się prześladowania, w wyniku których nasza najstarsza kotka z królowej domu zmieniła się w cień nieśmiało przemykający się pod ścianami. Trzy miesiące później nastąpił kolejny zwrot akcji i zawieszenie broni. Dwa miesiące później, kiedy Brownie po raz pierwszy została mamą, znowu wolta: kiedy kociaki trochę podrosły, zorientowaliśmy się, że Usza, najlepsza i najbardziej opiekuńcza matka świata, stopniowo coraz bardziej zagarnia je dla siebie, z próbami karmienia włącznie. Oczywiście Brownie nie była zachwycona tym obrotem sprawy – wojna pomiędzy kotkami rozgorzała od nowa. Musieliśmy je rozdzielić i odizolować, co skończyło się lamentami Uszy pozbawionej towarzystwa maluchów. Szczęśliwie była ich aż piątka, więc mogliśmy obdzielić nimi obie kotki – praktycznie do momentu wyjścia kociaków z domu część rezydowała z Uszą, a część biegała po domu, przy czym konfiguracja zmieniała się kilka razy dziennie. Było to tym bardziej niezbędne, że w którymś momencie podrośnięta banda zdecydowanie chętniej szalała z całym kocim towarzystwem niż przebywała z zaborczą babcią. Kiedy maluchy wyjechały do nowych domów, zdecydowaliśmy, że poszukamy domu także dla Brownie. W ten sposób nasza National Winnerka zamieszkała po kastracji w podwarszawskim Sulejówku z Mają i jej córeczką.